|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gocha2606
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 603
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Katowice Płeć:
|
Wysłany: Nie 21:29, 28 Gru 2008 Temat postu: Opowieść wigilijna |
|
|
Święta, święta i po świętach... Nie uwierzycie, co mi się przytrafiło w tym roku, zapraszam do czytania, a na koniec mam pytanie do tych, którym uda się dobrnąć do tego końca
Nadeszła Wigilia i była to najdziwniejsza Wigilia w życiu Małgorzaty....
Najpierw coś zahuczało, zadymiło i z kominka wypadł gruby, brodaty usmolony sadzą staruszek, który nie widzieć czemu zaczął wymachiwać rózgą i próbował grzmotnąć nią Małgorzatę w zadek, wrzeszcząc coś w stylu:
- I po co ja tracę czas na takie niegrzeczne dzieci!!! Tfu, zaraza, co za robota!!!
Po paru okrążeniach stołu Małgorzata w biegu chwyciła karafkę z domową RACIJĄ, zasłoniła się nią niczym tarczą i z przymilnym uśmieszkiem rzuciła nieśmiało:
- A może tak jednego na zgodę ? Co będziemy tak biegać cały wieczór? Aż taka zła chyba nie jestem, żeby mnie rózgą okładać?
- Hmmm.... – mruknął zadyszany staruszek – Co racija to racija, za stary jestem na takie zabawy. ..Ale strachu Ci trochę napędziłem, co? Polej no, Gocha, daj dziuba na zgodę, a w ogóle mów mi Mikołaj.
Małgorzata nalała raciji do ślicznych, małych kieliszeczków ze szkła weneckiego i wypili , zakąszając ogóreczkiem marynowanym.
Mikołaj podciągnął spodnie, otrzepał brodę z resztek sadzy, poskrobał się w siwą czuprynę pod czapką i zapytał:
- No więc, skoro już tu jestem, jaki prezent byś chciała dostać od Mikołaja? Na lalkę Barbie jesteś trochę za duża... Może perfumy, które sprawią, że mężczyźni będą szaleli na Twój widok? A do kompletu wyściełane futerkiem kajdaneczki, kiedy już znajdziesz tego swojego wymarzonego, przykujesz go do siebie na wieki – Mikołaj uśmiechnął się łobuzersko i nalał sobie jeszcze jeden kieliszeczek raciji – Co Ty na to?
Małgorzata spłoniła się rumieńcem, bo nie tego spodziewała się po Mikołaju.
Pomyślała chwilę, przegryzła korniszona i powiedziała:
- Daj mi zdrowie dla moich bliskich. Niech już nigdy nie chorują i nie cierpią. Daj im szczęście i radość życia. Tego chcę w prezencie gwiazdkowym.
Mikołaj podrapał się dla odmiany po brodzie, poprawił na nosie złote okulary i rzekł:
- Jeśli na pewno tego chcesz, to tak się stanie. Nie jestem cudotwórcą, choć ludzie mnie za takiego uważają. Dlatego dam Ci Nadzieję, a jeśli ją mądrze wykorzystasz, Twoje życzenie się spełni. No, a teraz jeszcze jednego na drogę i czas się zbierać, inni też czekają na prezenty.
Jak powiedział, tak zrobił - po opróżnieniu kolejnego kieliszeczka zarumieniony odrobinę się zataczający Mikołaj skierował się w stronę kominka, ale Małgorzata w porę to dostrzegła i zaproponowała mu, żeby wyszedł drzwiami.
- HOHOHO!!! Wesołych Świąt!!! – zagrzmiał Mikołaj na pożegnanie – Aaaa... i przepraszam za rozwalenie kominka, trochę mi się ostatnio przytyło! Wesołych Świąt!!! Rudolf, dawaj no tu sanie, odjeżdżamy!!!
Ledwo Małgorzata skończyła sprzątać po wizycie Mikołaja popiół i drwa rozrzucone na podłodze , coś odbiło się raz i drugi od jej okna, doprowadzając ją niemal do zawału serca.
A potem coś za oknem zaklęło paskudnie i załomotało pięścią w szybę.
- No otwierajże, dziewczyno, co to za pogańskie zwyczaje, zamykać okna kiedy Anioł nadlatuje!!! Żadnego szacunku dla świętości!!!
Małgorzata uchyliła szybę i do pokoju wgramolił się dziwny osobnik – niby mężczyzna, ale jakoś oryginalnie ubrany i jakby świetlisty. Osobnik ów niedbale przeczesał palcami kruczoczarną, zmierzwioną czuprynę , zatrzepotał skrzydłami ( hmmm??? skrzydłami?! Dlaczego to jakoś nie zdziwiło Małgorzaty...), strząsnął niewidoczny pyłek z zamszowej koszuli, po czym rzekł:
- Gabriel jestem, dla przyjaciół Gabryś.
„Jakiż on przystojny – pomyślała Małgorzata, ujmując jego wyciągniętą dłoń – nie za młody, ale i nie stary, odrobinę zmęczony życiem, stanowczy i jednocześnie łagodny i ma w sobie to coś... a jaki miły w dotyku...i te oczy, w których odbija się wszechświat i w których można zatonąć na wieki.... ciacho albo Anioł....”
- Oj, niechże się panna tak na mnie nie patrzy, wiem, wiem, piękny jestem i mam bogate wnętrze, ale niestety – jestem niedostępny. Za rękę może mnie panienka potrzymać, w policzek pocałować, ale więcej nic, ni huhu... – powiedział Gabriel.
- Och, jaka szkoda, ja to mam zawsze pecha – westchnęła Małgorzata – jak już mi w końcu jakiś przystojny brunet spadnie z nieba, to mnie nie chce... Cholera, trzeba było brać te perfumy i kajdaneczki!
- O, korniszony ! I grzybki marynowane! Co za pyszności, mogę się poczęstować, bom strasznie zgłodniał w podróży na ziemię – zręcznie zmienił temat Gabriel, wyswabadzając się zwinnie z objęć rozmarzonej Małgorzaty.
Nie czekając na odpowiedź, zabrał się za konsumpcję, niestety nie Małgorzaty, a korniszonów, grzybków, pierogów z kapustą , rybki opiekanej.
Małgorzata stała jak oniemiała, ciesząc oczy tym nieziemskim widokiem, bo rzadko się przecież zdarza Anioł przy ludzkim stole, w dodatku tak wygłodniały, jakby od wieków niczego nie miał w ustach.
- Siadajże, panna i napij się ze mną łyczka raciji. Nie dziw się, że taki jestem nienasycony, ale pysznie gotujesz, a w tym naszym Niebie – nędza, pościć każą, korzonki jeść, chlebek bez masełka, cienkie zupki na warzywkach...No, przynajmniej oficjalnie – puścił do niej oko, a serce Małgorzaty znowu się wpadło w galop.
Wypili więc po raciji, po czym Gabriel sięgnął za pazuchę i wyjął srebrne pudełeczko, które otworzył i podsunął Małgorzacie:
- No to co, panienko, pojedliśmy, popili, teraz sobie zakurzymy i powiesz mi, co byś chciała dostać ode mnie w prezencie...Zastanów się dobrze, zanim odpowiesz – potrzebujesz zemsty? A może wybaczenia? Mogę też zabrać Cię do Raju, ale chyba jesteś na to jeszcze za młoda?
Małgorzata zaciągnęła się dymem, pomyślała i powiedziała:
- Gabrysiu, to, czego w tej chwili chcę, a o czym Ty dobrze wiesz, jest że się tak wyrażę „ niedostępne”. Daj mi więc dar rozmawiania ze zwierzętami, żebym mogła je rozumieć i żeby one rozumiały mnie. Tego chcę od Ciebie na Gwiazdkę.
Gabriel strzepnął popiół, podrapał się po nieogolonej brodzie, zmrużył oczy i rzekł:
- Skoro takie jest twoje życzenie, niech się stanie. Miło się tu z Tobą siedzi, zostałbym chętnie do rana, ale robota czeka. Pożegnam się więc Małgosiu, a gdybyś kiedyś chciała pogadać, pisz do mnie na gadu, hasło „Dżibril” .
Po czym znowu puścił do niej oko, cmoknął ją w policzek, z gracją wskoczył na parapet, rozwinął skrzydła i poszybował wprost w ciemne, rozgwieżdżone niebo.
Oniemiała Małgorzata dotknęła policzka, w który ucałował ją Anioł i na którym nadal czuła ciepło jego warg, ale nie zdążyła nawet porządnie sobie pomarzyć o niespełnionej, niebiańskiej miłości, bo nagle rozległ się dzwonek , a zaraz po nim łomotanie pięściami w drzwi.
Pierwszy raz tego wieczoru psy okazały zainteresowanie i pognały na wyścigi do przedpokoju. Małgorzatę niewiele już mogło zdziwić , ale kiedy za drzwiami ujrzała grupkę wyrostków, poowijanych w stare prześcieradła i wymachujących jej przed nosem papierową gwiazdą na patyku, oraz drących się wniebogłosy, jej cierpliwość się skończyła.
Poczekała na kolejne:
- GLOORIAAAA!!! GLOOORIAAAA!!!! – które wydobyło się z rozdartych gardzieli i przy ostatnim „AAA” sprawnie powpychała do otwartych ust kolędników po pomarańczy i delikatnie, acz stanowczo zamknęła drzwi.
I w końcu po tak obfitym we wrażenia wieczorze ze szklaneczką raciji w dłoni, zasiadła przy komputerze, żeby sprawdzić, co też się w szerokim świecie wydarzyło i czy inni mieli równie dziwną Wigilię.
Czas płynął nieśpiesznie, choinka pachniała lasem, błyszczała bombkami i lampkami, na gałązkach kołysały się jakieś marne resztki pierników, których psy nie zdołały wywęszyć i pożreć.
A psy spały – mała blondyneczka u jej stóp, czarne diable – jak to ono, na tapczanie.
Zegar wybił północ basowym „ ding-dong” i Małgorzata poczuła, że mała blondyneczka wpatruje się w nią swoimi wielkimi, miodowymi oczami.
- Co tam sunia Saszunia? Śpij piesku –Małgorzata pochyliła się i pogłaskała sukę za uszami.
- Muszę Ci coś powiedzieć – odezwała się Sasza i liznęła Małgorzatę po dłoni– W końcu dziś Wigilia, magiczna noc cudów . Chcę, żebyś wiedziała, że dobrze mi z Tobą, cieszę się, że jesteśmy razem. Lubię te nasze wspólne posiłki, spacery, na których zawsze masz dla mnie coś fajnego, lubię Twoje pieszczotki – głaskotki i Twoje opowieści o świecie. Lubię nasze podróże w nieznane i lubię też, kiedy siedzimy w domku i nic nie robimy. I wiem, że nigdy mnie nie zostawisz i nie porzucisz, a kiedy będę chora – przykryjesz mnie kocykiem, żeby nie było mi zimno. Ufam Ci i kocham Cię moim małym psim serduszkiem, chociaż wy – ludzie mówicie, że miłość jest tylko waszym przywilejem....
Małgorzacie ze wzruszenia odjęło mowę, dlatego tylko bardzo mocno przytuliła blondyneczkę do siebie .
- Eee tam, baby zawsze się rozczulają – ziewnął z kanapy czarny diabeł – ja Cię też lubię, ciociu Gosiu, ale żeby zaraz od razu się tak rozklejać.... Kto zrozumie kobiety – ziewnął raz jeszcze, odwrócił się na drugi boczek i udawał, że śpi, chociaż od czasu do czasu strzygł uszkiem, nadsłuchując.
- A może, skoro jesteś taka dobra, poczęstowałabyś mnie tym pierniczkiem, który tak wysoko wisi na choince? – szepnęła mała blondyneczka wprost do ucha Małgorzaty – Sama go nie dosięgnę, proszę, proszę...
- No, to może ja bym też coś przekąsił, jeśli jesteś taka dobra – mały diabeł.
Cóż było robić, Małgorzata była taka dobra, zdjęła z górnej gałązki ocalałego przez psimi zakusami pierniczka, podzieliła go na dwie równe części i podała Saszy i Waflowi, które zjadły go z apetytem, aż im się uszy trzęsły. Potem oblizały fafle, wylizały podłogę w poszukiwaniu okruszków i szczęśliwie zasłodzone, ułożyły się do snu.
A Małgorzata? Po tych wszystkich wrażeniach też wskoczyła do ciepłego łóżeczka, przykryła się kołderką i z nadzieją w sercu zasnęła i śniła o pewnym przystojnym Aniele... Ale to już zupełnie inna bajka.
I teraz Was, drodzy forumowicze, zapraszam od napisania - jak Wam minęły Święta i czy były równie udane?
I co najważniejsze - co Wasze psy do Was powiedziały, albo co chcielibyście od nich usłyszeć?
Ostatnio zmieniony przez Gocha2606 dnia Nie 22:21, 28 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Aśka Axelowa
FUNDACJA AUREA
Dołączył: 26 Wrz 2007
Posty: 3590
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Piła
|
Wysłany: Nie 21:59, 28 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Goooooooooośka...
Wysmarowałaś taką opowiastkę, że cokolwiek przy tym bym napisała - siądzie, będzie blade, nudne, banalne...
Pięknie się to czytało. I mam nadzieję, że Twój dar otrzymany od Anioła nie jest tylko jednorazowy, że pozostanie Ci na zawszeeee...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zorkowa
DOM ADOPCYJNY
Dołączył: 19 Gru 2007
Posty: 2183
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Katowice Płeć:
|
Wysłany: Pon 0:12, 29 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Piknie się czytało
Cudowne miałaś święta:)) tajemnicze i zaczarowane
|
|
Powrót do góry |
|
|
Edyta Duszenko
Dołączył: 11 Lis 2007
Posty: 493
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: WROCŁAW
|
Wysłany: Pon 13:28, 29 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
a ten Anioł - cud , miód, orzeszki - szkoda, że mnie taki nie odwiedził...
|
|
Powrót do góry |
|
|
B@sia
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 103
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Jastrzębie Zdrój
|
Wysłany: Pon 19:07, 29 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Gosiu, zgadzam się w pełni z tym co napisała Asia Axelowa - tak pięknie opisałaś nam swoja Wigilię, że dech zapiera w piersiach:)
Nam święta minęły baaardzo spokojnie i w tym spokoju mogę powiedzieć, że pięknie:) Api dostał torebkę smakołyków z której mógł wybierać co tylko mu się zamarzyło... A popołudniami układał się koło nas i mruczał - więc chyba tez podobały mu się święta;-)
|
|
Powrót do góry |
|
|
m3onika
Dołączył: 07 Wrz 2008
Posty: 162
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Łódź Płeć:
|
Wysłany: Pon 20:43, 29 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Nie wiem dlaczego, ale jak czytałam Twoją opowieść wigilijną to miałam łzy w oczach...naprawdę...pięknie napisane...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Warna.
Dołączył: 26 Wrz 2007
Posty: 3005
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2
Płeć:
|
Wysłany: Wto 20:08, 30 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Piękna to opowieść, ja nie mam tego rodzaju talentów, więc mogę tylko powiedzieć, że spędzałam Wigilię z zaprzyjaźnionymi góralami, jak i w zeszłym roku, i wtedy, gdy umarł mój tata i nie chciałyśmy z mamą zostać same we dwie na święta i jeszcze jeden był taki rok, który był jednym z tych najgorszych w życiu, gdy człowiekowi bliżej do aniołów niż do zwyczajnych śmiertelników.
Wigilia to inna niż te domowe, ale ja już przywykłam, bo życie moje tak dziwnie się układało, że różne były wigilie i w różnych domach.
W tym jednak domu moje psy nie są mile widziane, więc zostały wybiegane tak w ciągu dnia, żeby im głupoty do głowy nie przychodziły, tylko żeby były zmęczone i mocno spały. Niestety pojawił się już rano pewien problem, który bardzo zbił z pantałyku moją pewność siebie. Mianowicie Beza moja, żarłok nad żarłoki, która na każdym spacerze szuka jedynie jedzenia i zawsze to, które znajdzie jest lepsze od tego, które mam w kieszeni, czy dłoni, znalazła wieczorem dnia poprzedniego kości, które zostały wyrzucone dla pieska moich gospodarzy. Beza z chęcią je wszystkie sprzątnęła, bo leżały takie w nieładzie, a wiedzieć musicie, że Beza jest panną niezmiernie porządnicką i bałaganu nie lubi. Jak jakiś talerzyk stoi w mieszkanie i Beza ma sposobność go sprzątnąć, to możecie być pewni, że wyczyści go lepiej niż niejedna zmywarka, do sucha! A więc Beza zrobiła porządek z kosteczkami na dworze (czy też na polu, jak to wolą mówić w Małopolsce). Ale dnia następnego owe kosteczki postanowiły zrobić porządek w przewodzie pokarmowym mojej ukochanej suczki. Myślałam, że proces ten zakończy się na upstrzeniu Gubałówki niewielkimi śladami (jakby się bawiła z kimś w podchody), ale okazało się jednak, że pomimo zaklinania czego się da, nie udało się. Psy po powrocie z Wigilii powitały nas w straszliwym odorze swego pokoiku i cóż było robić? Zakasałam rękawy, zdjęłam świąteczne ubranko i na kolana - szorować wykładzinę podłogową i psikać dezodorantami męskim, potem damskim, potem jakimś prezentowym. Wietrzenia nie było końca, więc prawie zamarzliśmy.
Tak mi Beza przekazała życzenia. Do dziś nie jestem pewna, czy je dobrze zrozumiałam.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|