Forum forum robocze Fundacji AUREA Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Jak porozumieć się z psem?

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum forum robocze Fundacji AUREA Strona Główna -> O psach
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Warna.




Dołączył: 26 Wrz 2007
Posty: 3005
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:40, 17 Sty 2009    Temat postu: Jak porozumieć się z psem?

[link widoczny dla zalogowanych]

Jak porozumieć się z psem?
Fragment z Patricia McConnell, "Drugi koniec smyczy"

Jak porozumieć się z psem?

Jedną z wyjątkowych cech większości języków jest ich bogactwo. Pomyśl tylko, na ile sposobów jesteśmy w stanie wyrazić to samo życzenie: "do mnie", "tutaj", "do nogi", "chodź tu", "Ginger, chodź" i jeszcze wiele, wiele innych. Tak szeroki repertuar to powód do dumy dla ludzi, ale prawdziwe przekleństwo dla psów.

Nauka obcego języka jest dostatecznie trudna i bez tego, że słowa, których masz się nauczyć, zmieniają się z minuty na minutę. Jak miałbyś sobie radzić z nauką, będąc zaskakiwanym coraz to nowymi słowami i zwrotami? Pewnie zrobiłbyś to, co robi większość psów – po prostu przestał słuchać.

Każda książka o szkoleniu psów poucza właścicieli, by wybierali jak najprostsze komendy i konsekwentnie je stosowali. I niemal każdy właściciel pouczenia te ignoruje. Dlaczego zachowujemy się tak niepedagogicznie? Odpowiedzi, jak sądzę, są dwie.

Po pierwsze, ludzie mają naturalną skłonność do stosowania synonimów, a posługiwanie się ciągle tylko jednym słowem to zachowanie sprzeczne z naturą człowieka. W kontaktach międzyludzkich bogactwo leksykalne ma dużą wartość; ćwiczy nas w rozumieniu wszelkich niuansów i odcieni emocjonalnych. Ale dla nieszczęsnego psa to trochę za dużo. (...)

Po drugie, trudno nam trzymać się tych samych komend z powodu habituacji zachowania obserwowanego wśród wszystkich zwierząt. Ma ono miejsce wtedy, kiedy organizm, nawet jednokomórkowy, uczy się ignorować powtarzające się zdarzenia, niemające dla niego istotnego znaczenia. Zdolność ta sprawia, że ludzie, którzy mieszkają przy torach kolejowych, szybko przestają słyszeć stukot i gwizd przejeżdżających pociągów, a małżonkowie z długim stażem mimo uszu puszczają narzekania partnerów. Dlatego też twój pies nawet nie podnosi głowy słysząc słowa „do mnie”, bo przyzwyczaił się, że nie mają one w istocie żadnego znaczenia – ot, pokrzyczy, pokrzyczy i przestanie. (...) Być może dlatego ludzie ciągle zmieniają słowa, chociaż chcą za ich pomocą wyrazić to samo co poprzednio. Zmiana ta przychodzi odruchowo, a zwłaszcza wtedy, gdy wcześniej użyte słowo nie dało oczekiwanego rezultatu. W ten sposób unika się habituacji, a jeśli dane słowo nie skutkuje, można mieć nadzieję, że zadziała nowe.

W teorii brzmi to obiecująco, ale w praktyce zdarza się, że wachlarz nowych słów się kończy, a pies dalej nas ignoruje. Na szczęście istnieją różne sposoby, by pomóc psom zrozumieć, czego od nich chcemy. Większość z tych metod nie należy ani do trudnych, ani wymagających dużego nakładu czasu czy pracy.

Zacznij od tego, by starannie dobierać słowa, jakich używasz w kontakcie z psem. Warto nawet je zapisać, przynamniej te, które służą jako komendy. Staraj się być precyzyjny. Czy gdy każesz psu położyć się, mówisz "waruj" czy "leżeć", czy używasz zamiennie obydwu wyrazów? Dla nas słowa "letni" i "stuletni" oznaczają zupełnie co innego, mimo że występują w nich tak samo brzmiące sylaby. A skąd pies ma wiedzieć, że "waruj" znaczy dokładnie to samo co „leżeć”, gdy słowa te brzmią całkiem inaczej? (...)

Przypomnij sobie także, jak wymawiasz te słowa, gdy zwracasz się do swojego psa. Można powiedzieć to samo słowo na kilka sposobów i nadawać mu różne odcienie znaczeniowe; inaczej brzmi imię czule wyszeptane i to samo imię wykrzyczane w gniewie. Zapisuj intonację, z jaką wymawiasz każde słowo. Czy ma ono intonację wznoszącą, jak pytanie, czy też opadającą, jak stwierdzenie?

Zwróć uwagę na to, co i jak mówisz do psa. Poproś rodzinę i znajomych, by także się temu przysłuchali. Już po jednym dniu przestaniesz się dziwić, że pies najchętniej chowa się na swoje posłanie lub do klatki. Przekonasz się, że mówiąc do psa, posługujesz się, nie wiadomo po co, obszernym zasobem słów, chociaż chcesz wyrazić tę samą komendę. Zanim zaczniesz się wstydzić swojej niewiedzy, przypomnij sobie, że po prostu... jesteś człowiekiem.

A ludzie zachowują się właśnie w ten sposób. Jeśli zaś stwierdzisz, że zwracasz się do psa w sposób jasny i konsekwentny, możesz być z siebie dumny. Zasłużyłeś na smakowitą kość!

Jeżeli chcesz się poważnie zająć tym problemem, poproś kogoś, aby sfilmował twoje zachowanie, najlepiej wtedy, gdy nie zdajesz sobie z tego sprawy. Wówczas dopiero będziesz mógł się przekonać, co naprawdę mówisz do swojego psa, na ile jesteś w tym konsekwentny i jak zachowuje się cała twoja rodzina. (...)

Co znaczy cały ten hałas?

Kiedy już uświadomiłeś sobie, jakich słów używasz do porozumiewania się z psem, musisz teraz zdać sobie sprawę, co one naprawdę znaczą. Innymi słowy, co chcesz osiągnąć, mówiąc do psa to czy tamto. Brzmi to banalnie, a jednak nawet zawodowi szkoleniowcy bywają zaskoczeni wynikami tej obserwacji. Okazuje się, że często sami nie wiedzą, co chcieli psu przekazać za pomocą pewnych komend; nic więc dziwnego, że psy również nie potrafią się w tym wszystkim połapać.

I tak na przykład, mówimy do psa "leżeć" wtedy, gdy chcemy, żeby warował. Ale dziesięć minut później za pomocą tej samej komendy chcemy skłonić psa do tego, aby przestał obskakiwać ciocię, która wpadła z wizytą. Co więc ma znaczyć "leżeć"? Płaskie położenie się z brzuchem przy ziemi, zaprzestanie skakania czy też może pójście na własne posłanie? Nam wydaje się oczywiste, że pies powinien to rozróżniać, bo wiemy, że znaczenie każdego słowa może się zmieniać w zależności od kontekstu, w jakim słowo zostało użyte. Cóż, może pies potrafiłby odróżniać znaczenia, ale przecież w szkoleniu nie chodzi o wykonywanie zadań na miarę rekordu świata; przeciwnie, należy dołożyć wszelkich starań, aby być dla psa jak najbardziej komunikatywnym. Dlaczego nie ułatwiać mu zadania, zamiast niepotrzebnie je komplikować?

Oto kolejny przykład, jak mieszamy psom w głowie. Wielu szkoleniowców i właścicieli, po daniu psu komendy "siad" ma zwyczaj chwalić go za jej wykonanie, powtarzając "Dobrze, dobrze usiadł". No tak, ale co z tej pochwały rozumie pies? Wie już, że "siad" znaczy: "Oprzyj zad na ziemi", a kiedy to zrobi, słyszy znowu słowo "siad", bo odróżnienie tego dźwięku od identycznego, zawartego w słowie "usiadł", jest w praktyce niemożliwe.

Dlaczego każą mu usiąść, kiedy już to zrobił? Nikt z nas nie wątpi, że jego pies jest stworzeniem inteligentnym, ale wymaganie od niego, by rozróżnił, że w pierwszym przypadku wydajesz mu polecenie, a zatem chcesz, żeby coś zrobił, a w drugim odnosisz się do czegoś, co już zrobił, to chyba zbyt wiele nawet jak na wyjątkowo inteligentnego psa. (...)

Wiele osób mówi: "Nie szczekaj", gdy chcą uciszyć psa. Z pozoru wszystko jest jasne. Dwa krótkie słowa, znaczenie – dla nas – oczywiste. Spójrzmy jednak na to z punktu widzenia psa.

Po pierwsze, czy nauczyłeś go kiedykolwiek, co znaczy "szczekaj"? Dla psa jest to słowo jak każde inne, po prostu dźwięk, który sam w sobie nie niesie żadnego określonego znaczenia, dopóki nie zostanie ono wyuczone. Dla szczekającego psa wszystkie dźwięki, jakie w danym momencie wydajesz, oznaczają tylko, że przyłączyłeś się do chóru, i zachęcają go tylko, by szczekał głośniej.

A teraz przeanalizuj kolejność wypowiedzianych słów. Kiedy najpierw mówisz "nie", a potem "szczekaj" to – gdyby pies w ogóle rozumiał, co znaczy słowo "szczekaj" – powinien jeszcze bardziej się rozszczekać. Powstaje problem podobny do tego, jaki opisałam przy chwaleniu za siad. Zwrot "nie szczekaj" to kolejny przykład na to, że wymagamy od psa znajomości gramatyki naszego języka. Skąd on ma wiedzieć, że poprzedzające czasownik "szczekać" słowo "nie" jest zaprzeczeniem, odwracającym sens polecenia. Oczywiście wiele psów przestaje szczekać na tę komendę, ale jestem przekonana, że wystarczyłoby samo "nie".

Nawet gdy wydaje ci się, że komunikaty, które przekazujesz psu, są jasne i przekonujące, powinieneś się upewnić, czy tak samo odbiera je twój pies. Podejrzewam na przykład, że wielu właścicieli inaczej niż psy rozumie słowo "siad". Na ogół, jak czyni to większość, uczy się psa siadania, przywołując go do siebie, mówiąc mu, by usiadł, a potem stosując jakieś wzmocnienie – nagrodę lub pochwałę. Dla nas „siad” to pozycja, w której tylne kończyny psa są zgięte, pośladki dotykają ziemi, przednie nogi są wyprostowane z łapami skierowanymi prosto do przodu. Jasne i oczywiste. Ale czy jest to równie oczywiste dla psa? Wydaje się, że tak, bo przecież większość psów reaguje prawidłowo na tę komendę. Ale co się dzieje, gdy tę samą komendę wydasz psu, który leży? Jeśli wcześniej nie został nauczony, to najpewniej będzie leżał dalej. A gdy komendę "siad" dasz psu, który już siedzi, to może się zdarzyć, że się położy. Ale jeżeli tę samą komendę dasz psu, który znajduje się w odległości kilku metrów od ciebie, to najprawdopodobniej podbiegnie bardzo z siebie zadowolony i dopiero wtedy usiądzie, dokładnie tak, jak był tego wcześniej nauczony. Wydaje mi się, że dla większości psów "siad" znaczy, że trzeba szybko podbiec do nogi właściciela, usiąść naprzeciwko niego i usadowić się zadkiem na podłodze.

Oczywiście da się nauczyć psa, aby siadał bez podchodzenia do właściciela oraz wstawał po tej komendzie z pozycji leżącej, a nie tylko siadał z pozycji stojącej. Ale trzeba go tego nauczyć. Jeśli tego nie zrobisz (a dla większości właścicieli wydaje się to więcej niż jest konieczne), to komenda ta będzie znaczyła dla psa co innego niż dla ciebie. Można się zastanawiać, jakie pozostałe słowa mają dla psa odmienne znaczenie niż dla ciebie.

Przypomina mi się mój ulubiony film rysunkowy, w którym gapowaty, roześmiany piesek mówi: "Cześć! Nazywam się NIEDOBRY PIES. A ty jak masz na imię?”.

Spróbuj sobie wyobrazić, jak to jest być psem na drugim końcu smyczy – nieustannie próbujesz zgadnąć, co też mówi do ciebie to miłe, ale strasznie niejasno wypowiadające się stworzenie – właściciel. (...)

Czy "Waruj, waruj, NO WARUJ WRESZCIE!" oznacza to samo, co zwykłe "Waruj"? Czy "Chodź do mnie" jest tym samym, czy czymś innym niż "Chodź tutaj"? Wystarczy zdać sobie sprawę z tego, jak niepotrzebnie mnożymy trudności, i znacznie ograniczyć liczbę słów używanych w kontaktach z psem.

Nie powtarzaj komend, nie powtarzaj, nie powtarzaj...

W każdej książce omawiającej choćby pobieżnie szkolenie psów na pewno jest zalecenie, aby nigdy nie powtarzać komend. I na ogół jest to zalecenie, do którego nikt się nie stosuje. Jedną z najbardziej charakterystycznych cech ludzkich jest bowiem wielokrotne powtarzanie tego, co się mówi do psa. Tendencja ta jest tak silna, że nawet wtedy, gdy po komendzie pies usiadł, powtarzamy ją jeszcze parę razy. Chociaż szkoleniowcy usilnie starają się wyplenić ten zwyczaj wśród kursantów, w końcu poddają się zrezygnowani.

Pamiętam, jak poważne skutki miał ten błąd, gdy popełniałam go w początkach szkolenia moich psów do pracy z owcami. Początki są trudne i nerwowe. Nic dziwnego – wypuszczasz psa na łąkę, na której pasą się owce, jego potencjalna zdobycz. Wystraszone owce potrafią rozwinąć sporą szybkość. Twoim zadaniem jest powstrzymanie psa przed bezmyślnym gonieniem owiec, które mogą sobie zrobić krzywdę. Niekiedy role się zmieniają i pies musi uciekać przed owcami. Dla nowicjusza pracującego z początkującym psem skok adrenaliny gwarantowany! Gdy pies za bardzo się rozkręcał, natychmiast dawałam komendę "waruj", choćby po to, by mieć chwilę na zastanowienie się, co robić dalej. (Pasienie można porównać do partii szachów, z tą różnicą, że na podjęcie decyzji o właściwym ruchu masz ułamki sekund.) "Waruj", wołałam, powtarzając coraz głośniej, a w końcu krzycząc "waruj, waruj!". Mój pierwszy border collie, Drift, w ciągu paru sekund opanował tę komendę, ale wykonywał ją tylko pod warunkiem, że była powtarzana; na pojedynczą nie reagował wcale. Teraz wiem dlaczego – nie potrafił rozpoznać podstawowej jednostki komendy w potoku powtarzanych słów. W swojej pracy doktorskiej zajmowałam się między innymi analizą komend wydawanych psom przez przewodników posługujących się językiem innym niż angielski. Przekonałam się wówczas, jak trudno z różnych słów wyodrębnić zasadniczą komendę. (...)

Tendencja do powtarzania komend w nieskończoność jest powszechna. Można się o tym przekonać na każdych zajęciach szkoleniowych. Instruktor powtarza przez zaciśnięte zęby: "Wystarczy dać komendę tylko raz", kursanci wysłuchują tego z wyrazem zrozumienia, a potem dalej robią swoje, powtarzając jedno i to samo po trzy, cztery razy. Ciekawe, dlaczego ludzie odznaczają się taką manią powtarzania słów i nie są w stanie nad tym zapanować? Wydawałoby się, że gatunek, który wydał takich mistrzów słowa, jak Szekspir czy Goethe, powinien umieć powstrzymać się od powtarzania tych samych słów wielokrotnie i bez potrzeby. Ale tak nie jest, moim zdaniem nie dlatego, że jesteśmy kretynami (chociaż nasze psy mogą odnieść właśnie takie wrażenie), ale dlatego, że ta tendencja jest bardzo silnie utrwalona. Można więc przypuszczać, że ma jakieś uzasadnione ewolucyjnie znaczenie. (...)

Jeśli nie skutkuje, spróbuj głośniej

Charakterystyczne dla naszego sposobu porozumiewania się z psami jest nie tylko wielokrotne powtarzanie tych samych komend, ale też wymawianie ich coraz głośniej. Nie wystarczy nam powtarzanie "siad, siad, siad", na ogół każde "siad" brzmi coraz głośniej. Mówimy w ten sposób nie tylko do psów – badania wykazały, że próbując coś przekazać człowiekowi, który nas nie rozumie, z uporem powtarzamy to samo, co za pierwszym razem, tylko znacznie głośniej. (...)

Zachowujemy się tak, jakbyśmy wierzyli, że siła naszego głosu może wykrzesać z psa energię potrzebną do wykonania komendy. Tę skłonność do podnoszenia głosu także odziedziczyliśmy po pozostałych naczelnych – mało które zwierzęta mogą się z nimi równać pod względem gadatliwości i hałaśliwości (choć papugi mogłyby śmiało stawać do konkurencji). (...)

My także podnosimy głos, gdy nie następuje reakcja, jakiej oczekujemy. Zachowujemy się tak, jakbyśmy wierzyli, że energia włożona w naszą przemowę przeniesie się na adresata wypowiedzi i skłoni go do oczekiwanej reakcji. A ile czasu zajmuje nauczenie dziecka, żeby zamiast coraz głośniej wołać do matki, po prostu podeszło do niej bliżej i powtórzyło to samo normalnym tonem.

Ale psy to nie małpy; wrzask z pewnością może je przestraszyć, ale za jego pomocą nie zdobędziemy szacunku tych zwierząt. Pies, który szczeka, to z reguły pies przestraszony, a im głośniej szczeka, tym bardziej się boi. Warto zauważyć, że wilki, a przynajmniej dorosłe osobniki, szczekają bardzo rzadko. Pewne siebie wilki nie szczekają prawie nigdy; zdarza się to tylko młodym, przeważnie w sytuacjach, które oceniają jako potencjalnie groźne.

Powszechna wśród psów skłonność do szczekania uznawana jest przez uczonych za jeden z przykładów utrwalonych u tego gatunku zachowań juwenilnych, czyli typowych dla zwierząt młodych. W procesie udomowienia stały się one charakterystyczne również dla psów dorosłych. Szczekanie ma dwie grupy adresatów: pierwsza to intruzi ("Widzę cię, nie zbliżaj się. Lepiej trzymaj się z daleka!"), druga – reszta sfory "Pomocy! Niebezpieczeństwo nadciąga z lewej strony"). Na ten sygnał alarmowy pozostałe zwierzęta nadbiegają we wskazanym kierunku.

Psy, których naprawdę należy się bać, nie szczekają. Stoją nieruchomo i sztywno, patrząc prosto w oczy i lekko powarkując.

Jeśli przyjąć, że szczekanie to zachowanie charakterystyczne dla osobników młodych, mało pewnych siebie i skłonnych do poddania się, to inne psy z pewnością nie odczytują go jako przejawu dominacji czy grożenia. Przeciwnie, jest dla nich oznaką, że ten, który szczeka, jest wystraszony, i z pewnością nie należy się go bać. Warto zauważyć, że ludzie, którzy doskonale radzą sobie z psami, są najczęściej małomówni i wyciszeni. Psy postrzegają ich "niską szczekliwość" jako objaw dużej pewności siebie i widzą w nich przewodnika sfory.

Fragment [z:] Patricia McConnell, "Drugi koniec smyczy"

Drugi koniec smyczy

W książce autorka uświadamia nam, że niektóre nasze zachowania mogą być zinterpretowane przez psa zupełnie inaczej niż przez nas. Na przykład, nasze serdeczne uściski z bliską osobą, przez psa mogą być odczytane jako zachowanie agresywne i może on odczuwać w takiej sytuacji niepokój. Jak więc znaleźć wspólny jezyk? Okazuje się, że wcale nie jest to takie trudne. Często wystarczy bardzo niewielka zmiana w tonie głosu czy w naszej postawie, aby pies zaczął rozumieć nasze polecenia, tak, jakbyśmy tego chcieli.

Patricia podaje proste wskazówki, które pomogą nam nakłonić psa do pożądanego zachowania. Na przykład, najlepszym sposobem ma powstrzymanie psa od nachalnych zachowań, którymi usiłuje on zwrócić na siebie naszą uwagę, jest po prostu odwrócenie wzroku i nie nawiązywanie kontaktu dopóki zachowuje się niewłaściwie.

Książka będzie niezwykle cenną pomocą dla każdego, kto pragnie nawiązać z psem prawdziwą, silną więź opartą nie tylko na emocjach, ale także na wzajemnym, dobrym zrozumieniu.

Wydawnictwo Galaktyka
[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Warna. dnia Sob 17:43, 17 Sty 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum forum robocze Fundacji AUREA Strona Główna -> O psach Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Programosy.
Regulamin